ladynoprofit ladynoprofit
470
BLOG

Prezydenta manewr

ladynoprofit ladynoprofit Rozmaitości Obserwuj notkę 12

Złośliwe i demaskatorskie przezwisko Kissingera - KISSINGER-NIXINGER -  wzięło się stąd, że był umysłową, intelektualną niańką Nixona.

Kissinger z tego powodu mieszkał w Białym Domu. Miał jedynie zakaz sprowadzania kochanek - a otaczał się nimi masowo.

Nie dla seksu, ale dla PR playboya.
Jak mówił, to nie strategia, ale taktyka.
Kobiety nie interesowały go - choć był hetero.
Rozwiedziony, ale w ogóle nie miał czasu dla siebie.

Każda kolacja Nixona, każde party, każda podroż, każda ważna decyzja - zawsze musiał być obecny.

Nie udzielał wywiadów, nienawidził zwierzeń.

Gdy łaskawie dał akces Fallaci - postawił warunek - najpierw ona zda egzamin przed nim.
Zadawał więc pytania - ona fundowała mu spreparowane odpowiedzi. Spreparowane w tym sensie, że przemycała w nich niechęć do niego. Gdy wścibski wypytywał co sądzi o bohaterach swych wywiadów - odpowiadała, ze nudni jak deszczowy dzień, że zimni emocjonalnie.

Nie złapał, ze to jej na cito odbiór jego samego.

Na drugi dzień właściwy wywiad.

I kicha.

Non stop wydzwaniał do niego Nixon, w banalnych sprawach.
Tak często, że telefon dzielił pytania od odpowiedzi.

W końcu prezydent go przywołał. Tak nagle, wiedząc, że ma gościa z Włoch.
To był jego prywatny czas.

To co udało się ując w postać wywiadu opublikowano w całych stanach, w rożnych periodykach.
I choć w tamtych latach prasa była bardzo nieprzychylna Nixonowi, Kissinger oberwał za swoją szczerość. I od Nixona, i od opinii publicznej.

Prezydent USA odciął się od niego, odmawiał spotkań, nie odbierał telefonu.

Jakiż to grzech Henrego tak odwrócił sytuację?
Ano ośmielił się wyznać, że jest jak filmowy bohater "W samo południe". Jestem tym samotnym szeryfem, ikoną suwerenności USA.

On lubi tak sam , na swoim koniu eksplorować życie i zmiatać zło, co na drodze.

Nie może być suwerenem ktoś, kto nie może przyprowadzać kochanki pod dach, gdzie mieszka.

Nie może być suwerenem ktoś, kto raz na dekadę udziela wywiadu i nawet wtedy nie ma na to szans.

W końcu nie może być samotnym, samo stanowiącym wojownikiem, jeśli jest czyjąś niańką

Nixon, Kissinger - to już przeszłość.

A gdyby tak uczciwie rozejrzeć się teraz wokół nas.
Kto nas niańczy? I czy w ogóle?

Kto zaliczy glebę, gdy jego niańka odsunie się?

Ile jest takich tandemów, gdzie jedno bez drugiego - rozmywają się?

Spory procent klienteli domów uciech - na całym świecie - nie płaci za seks, ale za poniańczenie,łącznie z symulacją karmienia piersią.

Czy istnieje jeszcze "W samo południe" bez kolektywu wsparcia, często rzekomego wsparcia?
Czy istnieje szansa na spokojny dialog, bo czujne niańki nienawidzą suwerenów - samozwańczo wchodząc w funkcję nianiek?

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości