Pytają mnie o to, od chwili gdy zgubiłam mleczaki. Niieustannie pytają...Ostatnio także..
No gdy te mleczaki... - jeszcze zdawkowo - gdzie same wyklejone ściany panieńskiego azylu wiele eksplikowały - ale i wtedy głupcem był, kto szukał logiki, konsekwencji.
Bo nie ma reguły...
Nawet sam fizys właściwie nie ma żadnego znaczenia. Owszem słabość do stref anatomii jest - choć nie przypomina jednostronicowego atlasu najważniejszej części... męskiej anatomii ...
Spoko - podpępkowy rycerz jest Ok, i w ogóle mniam...
Ale architektura męskiego kolana, płaskowyż jego uda... O tym nawet trudno się ...pisze.. Silny afrodyzjak męskiej skroni..
Galaktyka męskiego obojczyka i mleczne drogi delikatności wokół niego..
I niegasnące w mym życiu pytanie innych o me priorytety..smaki w kwestii tej drugiej płci..
Mogłabym walnąć: to, to i to...
Ale ciekawiej rozrysować portret pamięciowy takich, jakich nie chce się spotykać...
Niewiele mnie tak odrzuca jak facet rozpływający się w uprzejmościach. Taki wesołkowaty adorator, co to kuksańca da, jęzor wywali w ramach pokrewieństwa dusz. Taki czujny, gotów na bezzawołanie. Facet mięciusi jak świeca, której ktoś rozczochrał knot.
Leje się z niego bezkontrolnie. Weźmiesz w dłoń - poparzy, poplami - nie nabierze radosnej nadbudowy w kobiecym śródręczu...
Uprzejmość w rozlewni - nadaje się jedynie do podpalenia z finalną oczywistą detonacją.
Nie ma "gongu na posiłek', ale już waruje z ogonkiem rysującym w powietrzu poematy oddania.
Nie, to nie tak - że w opozycji nobilituje się zimnego drania.
Lodówka średniej klasy - naprawdę kobiecie do życia wystarcza.
Tu nawet nie chodzi o miłosny wybór, ale ogólny ogląd męskich istnień. No niby niegłupi, może nawet intrygujący - ale potem widzisz coś, co mocno koliduje z umysłowością tamtego.
Ktoś zapyta, ale o ssssooo ci chodzi...?
O to, że facet musi być mięsożerny, nawet wtedy kiedy jest weganinem. Bo nie o menu tu chodzi. Mięsożerny w rozumieniu mocnej kreski charakterologicznej.
Zimny drań, też jej nie posiada, jest tworem lodowym - podobnież rozmytym, co aseksualnie rozlany w swej naduprzejmości.
Że krótko, że hasłowo?
Nieogolona osobowość, z kapitałem rasowej wrażliwości...Która nie kapie. Która nie błaznuje - ale ma poczucie humoru. Która maluje kroplami swój autograf w tajemnicy kobiecego przyjęcia.
A gdy jeszcze jak wciągnie na siebie jeansy...
Zatopiona.. w pustyni jego dystansu i komforcie bezbłazenady...
A wtedy, podczas spotkania pytam:
- Masz coś kieszeni, czy cieszysz się na mój widok....?
:o)
Niby je masz...Skrzydła pełne puchu...
Ów świąd pod łopatkami, gdy delikatny nimi ruch, alergik z województwa obok - kicha i łzy wyciera...a snujące się pod nosem babcie widzą już K2 nowych poduszek...
Podniebne szlaki wyzmiatane z pękniętych opon i cóż, tylko korzystać...
Niby...
Bo choć nie do końca świadom - unosi...
Bezwiednie, skutecznie...
Czasem jest się o kilka stronic myśli dalej - a to on ciebie tam przeleciał..
Szyby wystawowe źrenic albo z diodą cynizmu, albo wypalone milczeniem...
Pomiędzy - w geometrii trójkąta bermudzkiego - dryfuje...
Jedynie ze słuchawkami - zamknij oczy...