Proces...odsłonięcia
Proces...odsłonięcia
ladynoprofit ladynoprofit
215
BLOG

Gotowizna...

ladynoprofit ladynoprofit Społeczeństwo Obserwuj notkę 4

Postać z ostatniej, rewelacyjnej powieści Myśliwskiego mówi:" Gotowizna zwojowała świat."
Jak więc odzyskać ów świat?

Na drugim biegunie gotowizny jest stawanie się.
A czym jest stawanie się?
Ukorzenieniem, pulsowaniem soków, rozkwitem, przemianą, przebudzeniem, ukorzeniem się, odbudowaniem...

Jeśli czegoś, kogoś dotyczy proces stawania się - na pewno jest tam przestrzeń. Na zasymilowane, na zanegowane, na oryginalność, nieprzewidywalność...

Gotowizna to skończoność.
Nieuprawniona.
Skończoność to walor lub kpina.

Gotowizna to brak brak pytań.
Gotowizna to wpychanie martwych odpowiedzi lekceważących pytania bez aktu zgonu.

Pomijanie życia, człowieka jako takiego  z jego niedoskonałością, odradzającym się w krtani pytaniem: "którędy" - staje się tapetą z jednostajnym wzorem. Uważność  - zasłużenie  ją pomija.

Na takiej tapecie zatrzymuje się martwe, wyjałowione z myśli spojrzenie.

Jeden z hierarchów na ostatnim Synodzie też nawiązał do casusu GOTOWIZNY mówiąc:
" Jeśli Kościół nie poświęci swej energii na bycie szpitalem polowym, to szybko stanie się kostnicą wykonującą sekcje zwłok na nieudanych małżeństwach."

Zwłoki to też gotowizna. W rozumieniu - cokolwiek potem - tu dopełnia się skończoność.

Pracując prawie 3 lata nad książką o śmierci nie mogłam zgubić często podkreślanej prawdy, że martwica nie czeka na nasz zgon.

Stajemy się nią nie dlatego, że przybywa nam lat.

Proces starzenia się jest nam narzucony, proces stawania się to nasza decyzja, nasz trud ale i rozkosz.

Gotowizna zawsze szydzi ze stawania się.
Gotowizna jest z premedytacją zamknięta na jakikolwiek proces czy przestrzeń.

Nie, absolutnie nie...
Gotowizna to nie gotowość.

Gotowizna ma przybite wieko.
Gotowość przecież wciąż oddycha.

Potrafi przestawić akcenty w zastanym.
Zmienić kąt światła, by wydobyć nieposmakowane.

Moje stawanie dokonuje się mocno poprzez pisanie. Nie tylko - ale podróż w siebie najgłębiej dokonuje się poprzez arterie pióra.

Gdy dziś wróciłam z zalanego słońcem miasta do domu-  zastałam słowa przesłane z Antypodów:

 "Jeśli jesteś jak Twoje posty...to chyba warto dla Ciebie oszaleć... oj...szalałbym ...Masz ten typ plastycznej i literackiej aktywności, który się sprzedaje...."

Zareagowałam. Z niemym, bardzo ciepłym uśmiechem odniosłam się do tych słów.

Cokolwiek - nie chcę by mężczyzna oszalał. Bo byłby to próg pożegnania się ze samym sobą..Czyż nie?;o)

Teraz tak sobie myślę, że chyba bliższy jest mi odwrotny wektor.
By mężczyzna  - właśnie przy mnie - odnajdywał samego siebie. Odnajdywał ten rodzaj komfortu, który detonuje gotowiznę smutku, przez kogoś zasianego.

Cokolwiek ja, cokolwiek ze mną...
Staję się...

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo