Był taki film. Żadne arcydzieło.
Ale zapadł mi z niego pewien dialog. Ciepła noc w wielkim mieście, olbrzymi taras, ona i jej dobry znajomy. Ona rozbiera się przy nim ze swego smutku, kobiecej bezradności - że nie trafia się w jej życiu miłość..
Na co on:
- Chcesz być sobą, czy chcesz być skuteczna?
Znamienna alternatywa.
Skuteczność najczęściej wyrasta ze strategii, gry, manipulacji, nienaturalnych póz, rachuby etc.
Coś tam osiągasz, wygrywasz, zdobywasz....ale poza granicami prawdy o tobie.
Jeśli nawet w ten sposób zdobywasz wzajemność kochanej osoby - naprawdę szybko fasada strategii spada jak pył z papierosa.
Gdy jednak stawiasz na ten niebywały komfort bycia sobą - to ktokolwiek zatrzymuje się przy tobie, a zwłaszcza na lata - buduje relację z DNA twej osobowości a nie wypudrowanym Demo.
Przy oczywistym i zdrowym założeniu, że nie istnieje imperatyw akceptacji ciebie przez innych, ani w drugą stronę - to jeśli atencja się pojawia - nie rozglądasz się wokół siebie. Nie musisz. Bo chodzi bardzo o ciebie właśnie.
Bywa, że tolerujemy Inność, ale już nie potrafimy przyjąć Różnicy.
Niuans, ale rozstrzygający.
I ta łatwość selekcji - niejako w tle, gdy trafiasz na wytrawnych graczy, na lodowatych, roszczeniowych biorców, inwalidów w budowaniu symetrii - w szerokim jej rozumieniu - już wiesz. Już nie masz pytań.
I jeśli cokolwiek ma sens, cokolwiek ma się naprawdę liczyć - to skuteczność przy restrykcyjnym byciu wciąż sobą...
Reszta to pył i wiatr...
Komentarze