Jedna myśl, jedno hasło - i pojechałam...Błogosławione niech będzie szaleństwo, spontan...bo...Nie spodziewałam się, że aż tak.
Nadrobić 20 lat z kuzynką - ale małe szanse, bo jej chłopak ma urodziny w dniu mego przyjazdu /on też przyjechał z Niemiec, gdzie mieszka/.
Torty, toasty, potem jego rancho - masa nowych poznanych ludzi. Śmiech do łez, pola, przestrzeń, zapach dzieciństwa. Kuzynka jest kosmetyczką, więc dopieściła mnie fachowo - paznokcie mam gotowe na plecy męskie....
A na sam koniec oświadczył mi się obcy facet - że mam się nie martwić, że zna mego ojca, że porozmawia z nim... Wyłuszcza mi jaki bogaty, jaka posiadłość, bolid...że gdy zobaczył mnie musiał podejść i powiedzieć jak jestem piękna.
Zero mego zainteresowania ale "macam go" - jaka godność, jaki znak, jaki rocznik... Grzecznie, płynnie podaje.
Facet sprytnie przeskakuje na per TY: "Boże jaka ty jesteś piękna!". Mój bus z prywatnej linii podjeżdża, on łapie mnie za rękę: "Daj mi swój nr telefonu - na co ja: "Kochanie nie ma takiej opcji" i zniknęłam w busie. Bus rusza, a facet: "Znajdę cię!"
Już z domu dzwonię do kuzynki z podziękowaniem za cudowny czas i opowiadam o "oświadczynach". Na co ona:
- Lady, to jest niesamowite, gdziekolwiek się pojawiamy, cokolwiek się dzieje, faceci do ciebie jak na lep...A tego faceta znam...
Niby tak, niby tak...ale cóż...
Jakby nie było - poczułam że żyję. Potrzebowalam tego bardziej niż tlenu...
A tytuł? Spałam z wielkim pająkiem...