Na kadrze - Ric Mora, aktor. Ale nie chcę pisać o jego rolach.
Biorę jedynie jego spojrzenie z tego ujęcia.
Bo uderza wyrazistość, duma - ale nie uprzedzenie.
W spojrzeniu jest siła. Wolna od wirusa rywalizacji.
Pewność, ale nie bufonada.
Otwartość niedostępności.
Dostępność na pewnych warunkach.
Spokój - ale i drzemiący refleks na sparowanie potencjalnego ciosu.
Hrabal pisał " (...) czasami boli mnie pomieszczenie...(...) widok z okna."
W spojrzeniu Mora jest wycieniowany ból.
Kruszec mądrej dumy najczęściej wyrasta z bólu.
Czy to, o czym teraz piszę było w nim wtedy?
To nie ma znaczenia.
Spojrzenie z kadru jest pretekstem, pejzażem, na którym pragnę osadzić oderwaną od niego sprawę.
Ja znam słowa
Które jak atropina
Poszerzają źrenice
Zmieniają kolor świata
Po nich nie można odejść. /Małgorzata Hillar/
Jego spojrzenie zakrapla atropiną moje emocje.
Bezgłośność źrenic rodzi moje słowa.
Nieprzypadkowe.
Jest coś bardzo męskiego w dumie bez uprzedzenia.
Uprzedzenie bez dumy - jak budzące się na wiosnę wszędobylskie muchy.
Siła to nie męski biceps.
To światło jego czoła.
Czystość spojrzenia.
Atropina kolejnych sytuacji życiowych otwiera w nas źrenicę radości albo i bólu.
Światłowstręt - nie dlatego, że istnieje słonce.
Ale, że ktoś zakropił je atropiną - po której chce się już tylko odejść.
W kojący cień spokoju, dumy bez uprzedzenia, widoku z okna, który nie boli.
551
BLOG
Komentarze