Szekspir: randka róży z siekierą...Emil Cioran /Sylogizmy goryczy/.
Lapidarne, ale jakże celne resume twórczości tego, który kiedyś napisał:Ten się śmieje z blizny, kto nigdy nie był ranny...
Narodziny - to przypowieść o jedynej ranie, która uszczęśliwia matkę, kobietę...
27 kwietnia lata temu lekarz do mej Mamy:
- Dziewczynka na pewno nie przeżyje, chłopiec ma jakieś szanse.
Bóg stanął w opozycji do rokowań lekarza.
Dlatego już zawsze, każdego roku - ten dzień - to mój uśmiech do Szefa w Niebiesiech.
Wydobył mnie z inkubatora, do samodzielnego wypełniania płuc powietrzem.
Do życia...
A samo życie?
To amplituda pomiędzy różą a siekierą.
Trakt minionych lat - to pełen aromatu czas, usłany kwieciem doznań, ale i czas nacięć - bo lot siekiery...
I tylko wybudować w sobie tę wiedzę, że tak już jest, że tak bywa...
Bez obrażania się na Los, bez pychy - gdy cud pocałował zafrasowane czoło.
Jak żyć, by nie zlekceważyć Dłoni, która zadała kłam diagnozie położnika, i by nie przegapić sensu zaistnienia własnych dłoni?
Ja postawiłem tę świecę. Ty ją zapalisz. Ja budowałem świątynię. Ty zamieszkasz jej ciszę.
Antoine de Saint-Exupéry
Kocham tak wyraźnie obliczony czas żywotności świec.
Spora ich liczba wypieści dzisiaj swym światłem, ciepłem - twarze mych Przyjaciół, którzy przyjdą - bo kiedyś się urodziłam...
Jednak odcięcie pępowiny to za mało na topografię przestrzeni pomiędzy mną a innymi.
Nazwę tajemnicą ich intencjonalność, która od lat krzyżuje nasze biografie.
Etykietowanie banalizuje...
Definiowanie drwi z semantyki...czucia.
Już o poranku znalazłam bukiet pięknych życzeń.
W jednych z nich: nie zmieniaj się, bo jesteś absolutnie wyjątkowa!
Podziękowałam Autorowi tych słów - z którym jako żywo przeszliśmy etap i róż, i siekiery. Tym bardziej wierzę w szczerość tych słów.
Nie posiadam w garderobie gorsetu mdłej kokieterii, ale też brak w niej tiulu pychy.
Bo muszę zmieniać...
Swoją bezradność, nieporadność, dotleniać nadzieję i polerować świat mych wartości.
Czyścić rany, by ziarnica malkontenctwa nie zainfekowała duszy.
I nie wstydzić się chwil, gdy jestem szczęśliwa - pomimo tak nieprzychylnych mi okoliczności.
Wczoraj, wigilię mych urodzin ...śmierć.
Brat Taty u bram swego imiennika, co klucze dzierży.
Nie nagła, ale jednak bolesna.
Intensywny mój smutek, ale bez łez.
I gdy zapytano jak mija mi dzień, rozwinęłam opowieść o Wujku.
Właściwie skocentrowałam się na jednym - chwili, w której widzialam lata temu Jego przeszczęśliwą twarz.
Raz w życiu byłam świadkiem Jego wzruszenia, pięknego pobudzenia.
I kiedy to relacjonowałam - niagara łez.
Nie płakałam, bo zmarł.
Płakałam, bo doświadczył szczęścia - nawet jeśli było lśnieniem.
Wujku, wybacz - że nie nachyliłam się nad dramatem zgonu.
Zostawiam Cię żywego i szczęśliwego w mym sercu...
Pamiętasz?
Tam na piętrze, w salonie, Ty rozluźniony w fotelu - ożywiony przywołaniem szczęśliwych dni, z sensem przychodzenia na świat w Twych źrenicach.
Cięcia siekierą nie gaszą piękna róży...