Szczerość to podstawa. Gdy nauczysz się ją udawać - reszta już jest prosta. Frank Renzulli
Boleśnie przewrotna myśl.
Nie znałam jej pisząc tekst: PS. Kocham Cię.
Ale jest tu wspólny mianownik.
Ano w tym, że w oficjalnym komunikacie do innych - rzadko zapodaje się pure prawdę. Może nie tyle karmi się kłamstwem, ale szczerość lubimy chować do spacji.
Odważniejsi - do szeroko rozumianego PS.
Wyrostek robaczkowy duszy w stanie zapalnym, od upychanych tam tajemnic, intencji z zakazem wyjścia na powietrze.
Zapodać prawdę - to jedynie ją uwolnić.
Nawet nałogowi kłamcy muszą się napracować nad ostateczną formą kłamstwa. Why? Bo musi być wiarygodne.
Owinięta w bawełnę prawda - jest zakneblowana.
Niedawno mój najpierwszy Czytelnik - czyli już prawie dekada - zadał mi pytanie:
- Słuchaj, a my się tak naprawdę lubimy czy rywalizujemy ze sobą?
Mało nie spadłam z krzesła - ale natentychmiast odpowiedziałam:
-Ok, śpię z misiem - ale daleko mi do infantylizmu.
Bo gdzie jest miejsce na rywalizację pomiędzy prowadzącymi blogi - szalenie rożne w swej formule - i jednocześnie odbiorcami swych wzajemnych tekstów?
Nie mam w sobie genu rywalizacji. Nie objawił się także wobec mego rodzeństwa.
W mych relacjach z mężczyznami - też nigdy.
Rywalizacja ma w sobie coś ze zwalczania - nie tylko w pejoratywnym tego słowa rozumieniu.
Naturalnym środowiskiem rywalizacji są konkursy. Startujący w nich chcą wyprzedzić innych - to naturalne. Nie ma tam intencji szkodzenia rywalom - ale chce się ich wyrugować z pudła.
Pisząc bloga nikogo nie chcę kasować, pomniejszać, spychać w cień.
Tkając swoją myśl z nikim nie rywalizuję. Czasem mocuję się sama ze sobą - bo myśl przewodnia dziwnie mi ucieka.
Męskie pytanie o rywalizację przypomniało mi słowa innego mężczyzny, który trafiając 1 raz na mego bloga - uznał, że jestem jego przeciwnikiem.
Początkowo nawet nie wiedziałam, że w ogóle mnie czyta.
Gdy zaczął komentować, też nie byłam jego przeciwnikiem.
Publikując wpis nie mam żadnego wpływu na to, kto się lekturowo przy nim zatrzyma.
I nie tylko dlatego - nie ma we mnie żadnej intencji a priori - że kontekst zapodany ma z kimś rywalizować.
Pisanie nigdy nie sprawiałoby mi przyjemności - a sprawia ogromną - gdybym tkwiła w imadle lęku: czy wpis się spodoba czy też nie.
Jestem od tego naprawdę wolna - gdzie mnie samej rzadko zdarza się polubić dany wpis.
Cenię sobie sygnały postlekturowe - każde - i te na in plus, i na in minus.
Krytykę - ale już nie mdłe krytykanctwo.
Owo pytanie, czy aby ja nie rywalizuję z autorem pytania - niejako przebudziło mnie.
W tym sensie - że w ogóle ktoś może zakładać w takich okolicznościach przyrody rywalizację.
Powtórzę - byłaby ona dla mnie niebywałym przejawem infantylizmu, niezrozumieniem istoty werbalizowania siebie.
Dialog, czy to na blogu, czy za jego kulisami - także w realu - to zawsze dla mnie Dar.
Już sama ta opisana sytuacja pokazuje, że spotkanie z drugim człowiekiem zawsze czegoś uczy.
Wiele też mówi przemycona alternatywa: lubimy się czy rywalizujemy?
Moment: jeśli z kimś rozmawiam - a epizody dialogowe wypełniają już prawie 10 lat - to nie może im patronować moja niechęć. W tym jestem szalenie restrykcyjna.
Po wtóre sama rywalizacja - choćby w sporcie - nie musi blokować sympatii wzajemnej.
Dygresja...
Jest taki blog na salonie.
Prowadzi go mężczyzna.
Kuriozalne rzeczy tam się dzieją - na taką skalę, że pokazałam go Przyjaciółce.
Niby w zamiarze poetycki - ale tak naprawdę to studium mentalnego ADHD autora i rozwalającej kolana - niedojrzałości mentalnej gospodarza.
Który nie tyle mocuje się, szarpie z czytelniczkami - ale sam ze sobą. Dokumentuje to także specyficzna biegunka dialogowa, w której sam ze sobą gada w drżączce śpiesznych, często do bólu irracjonalnych komentów.
Wartość poetycka ...żadna. Tu akurat mam wszelkie prawa do oceny - bo moja branża.
Ale nie o same strofy tam chodzi.
Pan jest szalenie nieetyczny - to zarzucają mu jego znajome.
Zbytecznie wulgarny.
Mnoży infantylne prowokacje, by finalnie obudzić się jako ich jedyna ofiara.
Dlaczego ta dygresja?
Bo jest to egzemplifikacja - dość egzotycznego przypadku - gdy ktoś rywalizuje ze samym sobą.
Przyczyny takiego stanu rzeczy są aż nadto oczywiste.
Blogując już tyle lat - przepracowuję pewne zagadnienia, by stworzyć przestrzeń w samej sobie - na nową myśl, na iluminacje, na drogę do samej siebie, autozrozumienia.
Nie jestem w tym ani swoim przeciwnikiem, ani tym bardziej moich Czytelników.
Dla rywalizacji nie chciałoby mi się nawet zalogować.
A więź interpersonalna - niezależnie od tego jaki ma charakter - z wplecioną w nią rywalizacją - to specyficzna amnezja wobec sacrum spotkania człowieka z drugim człowiekiem.